Obok mnie, na krześle siedział Adrian. Musiał
spędzić tu już całą wieczność, gdyż wyglądał potwornie. Miał potargane włosy,
podpierał ręką brodę i spał z otwartą buzią. Miałam wyrzuty sumienia, że ze względu
na mnie postanowił odpuścić sobie wszystkie sprawy. Chyba poczuł się
obserwowany, bo po chwili oprzytomniał.
- Jak się czujesz? - zapytał troskliwie.
- Strasznie boli mnie głowa - powiedziałam - nie
musiałeś przy mnie siedzieć.
- Wszyscy bracia są do tego zobowiązani.
Uśmiechnęliśmy się do siebie i milczeliśmy.
Poczułam się senna. Nie miałam siły na walkę ze zmęczeniem i ponownie zasnęłam.
Śniłam. Miałam przed oczami małą dziewczynkę, która
wyciągała ku mnie swoją lewą rączkę. Miała dwa kucyki po obu stronach głowy
oraz śliwkowo-fioletową kurteczkę. Była w kaloszach. W dłoni trzymała białą
stokrotkę. Podawała mi ją. Gdy przyjęłam podarunek, powiedziała:
- To nie jest jego wina. Twój tata był dobry.
Potem wszystko zaczęło wirować. Dziecko zniknęło, a
ja kręciłam się, jak wewnątrz tornada i wpatrywałam się w kwiatek, aż w końcu
się ocknęłam.
Był ranek, lampka nadal była zaświecona, mimo, że
zniknęła taka potrzeba. Nie widziałam nigdzie Adriana. Drzwi zostały uchylone,
prawdopodobnie wyszedł. Moja głowa stała się lżejsza, niż poprzednio. Czułam,
że mogę już się podnieść. Gdy usiadłam, pożałowałam swojej decyzji i wróciłam
do pozycji leżącej. Po chwili w pokoju zjawił się Adrian. Trzymał w dłoniach
dwa kubki z gorącymi napojami.
- O, śpiąca królewna się obudziła - zażartował -
Zrobiłem ci herbatę.
- Dziękuję - powiedziałam.
- Czujesz się już lepiej? - spytał.
- Tak, ale miałam dziwny sen.
Opowiedziałam bratu to, co zapamiętałam i czekałam
na komentarz.
- Nie mam pojęcia co intuicja ci podpowiada, ale
jestem pewien, że odkryjesz prawdę.
Nie skomentowałam jego wypowiedzi.
- Wierzysz w to? - spytałam, a on popatrzył na mnie
zupełnie nieświadomy o co - że tata...
- Nie wiem - przerwał i przez chwilę milczał.
- Powiem ci coś - zaczął mówić po dłuższej pauzie -
ta zgoda między mamą, a ciocią była ze względu na ciebie. Widziały, jak to
przeżywasz. Akurat były w trakcie wymiany zdań, kiedy mama zobaczyła, że
zbliżasz się do domu. Dlatego widziałaś je przytulone. Chciały, żebyś przestała
się martwić.
- Powiedziały ci to? - zapytałam.
- Rozmawiałem z ciocią i ona mi to zdradziła. Tylko
nie mów im, że wiesz.
- No jasne. Podasz mi herbatę?
Po wypiciu płynu, poczułam w sobie siłę, aby
podnieść się z łóżka. Wstałam i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic
i ubrałam się. Był już poniedziałek, przespałam cały weekend. Adrian został w
domu ze względu na mnie, ale gdy poczułam się lepiej, pojechał na uczelnię.
Mama była w pracy, a ciocia miała coś do załatwienia. W konsekwencji, byłam
sama w domu. Nie miałam jednak ochoty, aby w nim pozostać.
Ubrałam się ciepło i wyszłam na zewnątrz. Początkowo
miałam zamiar wybrać się do parku, postanowiłam jednak zobaczyć jak ma się nasz
ogród w czasie zaawansowanej jesieni. Przekroczyłam furtkę i udałam się w głąb naszego
sekretnego raju.
Drzewa były nagie i smutne, jakby czuły się
zawstydzone tym, że nie posiadają liści. Wśród nich rosła jedna sosna, dumnie
wywyższając się ponad pozostałe. Było mi żal drzew, ale taka była kolej rzeczy.
Człowiek też czasami musi ukazać nagość swojej duszy. Wszystkie rośliny
wyglądały na zmęczone. Trawa miała zgniły odcień. Drewniana huśtawka zamarła w
bezruchu i smutku, jakby bała się, że z końcem lata skończył się jej żywot. W
miejscu, w którym jeszcze kilka miesięcy temu kwitły białe róże i hortensje,
pozostało tylko kilka przyciętych łodyg, wystających z ziemi. Spojrzałam w
górę. Niebo było pełne chmur. Słońce nie było w stanie się przez nie
przedostać. Brak jego ciepłych promieni na mojej twarzy, czynił ogród jeszcze
uboższym.
Zastanawiałam się nad swoim snem oraz nad ostatnimi
wydarzeniami. Po pierwsze nie rozumiałam, jak siostry mogły myśleć, że uda im się
ukryć swoje niepogodzenie. Po drugie nie wiedziałam w co powinnam wierzyć. Po
trzecie myślałam nad tym, czy jestem gotowa na przyjęcie prawdy.
Stałam i snułam refleksje, kiedy poczułam pierwszą
kroplę cieczy na swoim nosie. Zaczynało padać. Powinnam była schować się w
domu, ale było mi tam dobrze. Chciałam, aby deszcz zmył ze mnie wszystkie
wątpliwości i pomógł odnaleźć właściwą drogę. Rozłożyłam ramiona i zaczęłam się
kręcić. Potrzebowałam tego. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się. W tamtej chwili
zupełnie zapomniałam o wszystkich obecnych problemach. Byłam tylko ja i deszcz.
Nie martwiłam się, nie myślałam, nie analizowałam. Istniałam.
Wydawało mi się, że słyszałam czyjeś wołanie.
Stłumiłam w sobie to wrażenie. Po chwili ktoś złapał mnie za dłoń i pociągnął
do siebie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam moją mamę.
- Chcesz się rozchorować? - powiedziała do mnie
pretensjonalnie - chodźmy do domu.
Prowadziła mnie do środka, jak pięcioletnie
dziecko, a ja tylko uśmiechałam się do siebie i zgadzałam się na wszystko.
Usiadłyśmy w salonie. Na stoliku stał kubek z kawą.
Leżało tam też kilka kolorowych czasopism.
- Powinnaś wypić coś ciepłego - zdecydowała mama i
wyszła do kuchni.
Wróciła po chwili z pastelowo-różowym, porcelanowym
kubkiem, który kupił jej Adrian na ostatnie imieniny.
- Proszę - podała mi go.
Trzymałam kubek w ręce i zastanawiałam się od czego
zacząć. Jakiś pierwiastek mojego dobrego nastroju jeszcze we mnie pozostał,
jednak w większości, wróciłam już do poprzedniego stanu. Wiedziałam, że to
idealny moment na przeprowadzenie ważnej rozmowy.
- Policjant powiedział mi, że twierdzisz, że ciocia
odebrała ci tatę - odezwałam się.
Cisza. Moja rodzicielka wyglądała, jakby nawet
przez myśl nie przeszło jej poinformowanie mnie o tym, czego chciałam się dowiedzieć.
- Mamo, powiedz mi prawdę! - błagałam.
- Nie mogę.
- To nie dotyczy tylko twojego życia - miałam
nadzieję, że ten argument ją przekona.
- Ale nie oznacza to, że masz cierpieć za
przeszłość ojca. Zapamiętaj go takim, jakim był. Nie drąż tego - była
stanowcza.
- Nie jestem dzieckiem - powiedziałam - proszę.
Przez kilka minut milczała, a potem wzięła głęboki
oddech i zaczęła mówić.
- Twój tata zdradził mnie z ciocią Amelią.
Widziałam ich, kiedy była w ciąży. Często się wymykał i gdzieś jeździł. Kilka
razy widziałam ich razem.
- To nieprawda - odezwała się jej siostra.
Nie miałam
pojęcia skąd wzięła się w domu i jak udało jej się tak cicho wejść.
- Przestań się kryć. Dobrze wiem o wszystkim.
- Pozwolisz mi to w końcu wyjaśnić? - zapytała zdeterminowana
ciocia - Przez te wszystkie lata wierzyłaś w swoją wyimaginowaną historyjkę.
Nie rozmawiałaś ze mną, udawałaś przed Kamilem, że wszystko jest dobrze, ale
nigdy nie posłuchałaś tego, co chciałam ci powiedzieć - powiedziała z
bezsilnością w głosie.
- No to słucham - powiedziała mama, ale jej postawa
wskazywała na to, że żadne argumenty nie będą dla niej przekonywujące.
- To nie było dziecko Kamila, tylko Chrisa. Nie
powiedziałam ci o ciąży, bo od początku byłaś przeciwna naszej znajomości -
słuchałam i nie miałam pojęcia o czym jest mowa, czułam się, jakbym żyła w
równoległym świecie - Nie miałam się do kogo zwrócić. Rodzice by tego nie
przyjęli.
- To co się stało z tym twoim Chrisem? - spytała
jej siostra.
- Gdy dowiedział się o ciąży, zostawił mnie.
Dostałam tylko wiadomość, że wyjechał i mam go nie szukać. Nie wiedziałam co
dalej, nie miałam pieniędzy...
Ciocia przestała mówić. Było widać, że
przypominanie sobie tych wydarzeń sporo ją kosztuje. Wyraz twarzy mojej mamy
złagodniał. Nie była jeszcze w stu procentach pewna, gdzie leżała prawda, ale
cierpienie siostry wywołało u niej żal. Nie były sobie obojętne.
- Dlaczego akurat mój mąż? - spytała mama, która
potrzebowała dokładnej retrospekcji.
- Dowiedziałam się o reakcji Chrisa na twoim
przyjęciu urodzinowym, płakałam, a on mnie znalazł i przekonał do wyznania
prawdy. Nie miałam siły, potrzebowałam pomocy, dlatego o wszystkim mu
powiedziałam. A on chciał mi tylko jakoś pomóc.
Wierzyłam cioci. Nie byłaby w stanie kłamać w taki
sposób. Współczułam jej, że przeżyła coś takiego oraz mojej mamie, że źle
wszystko zrozumiała. Męczyła mnie jeszcze jedna kwestia.
- Co stało się z dzieckiem? - przerwałam ciszę i wywołałam
łzy u obu kobiet.
- Poroniłam - wyszeptała ciocia po chwili i
spuściła głowę.
Mama podeszła do niej i ją przytuliła. Usłyszałam
bardzo ciche przepraszam. Obie nie mogły przestać płakać. Pogubiły się i nie
potrafiły odnaleźć drogi powrotnej. Po wielu latach nareszcie pozwoliły sobie
na szczerość, otworzyły się na siebie.
- Musicie wiedzieć coś jeszcze - powiedziała
ciocia, kiedy powstrzymała łzy - Chris wrócił, znalazł mnie. Nie wierzy, że
nasze dziecko nie zdążyło poznać świata. Dlatego przyjechałam. Chciałam od
niego uciec.
Mama przytuliła ciocię i szepnęła jej do ucha kilka
słów wsparcia. Podeszłam do nich i przyłączyłam się.
Tego dnia zrozumiałam co to znaczy umieć ze sobą
rozmawiać. Poczułam też ulgę. W głębi serca, wiedziałam o niewinności mojego
ojca, jednak nie była ona potwierdzona. Kiedy już została, odnalazłam w sobie pewność,
że zawsze wszystko będzie dobrze.