Starałam się dyskretnie przekonywać obie kobiety do
wyciągnięcia ręki, ale ciocia przykrywała się strachem, natomiast mama uważała,
że to nie ona zawiniła, dlatego nie zamierzała niczego robić.
Zwróciłam się do Adriana, którego ostatnio często
nie było w domu, gdyż poświęcał się studiom. Twierdził, że należy je zostawić,
a w końcu same zrozumieją, że nadszedł czas na zgodę.
Być może miał rację, ale trudno było mi to zrobić, kiedy
wiedziałam, że poprzednie próby nie przynosiły rezultatów. Początkowo
zapominałam o jego pomyśle. Dopiero po około tygodniu po raz pierwszy przeżyłam
dzień bez ingerencji w ich relacje.
Dzisiaj, w piątkowy poranek przed wyjściem do
szkoły, zostawiłam im tę radę na lodówce. Na tym postanowiłam zakończyć swoje
zaangażowanie w tę sprawę.
Kiedy wracałam, już od momentu znalezienia się na
naszej ulicy, kilkadziesiąt metrów od domu, usłyszałam krzyki. Coś się stłukło,
ktoś coś przewrócił, ktoś trzasnął drzwiami, a drugi ponownie je otworzył.
Rzuciłam się biegiem, aby jak najszybciej rozdzielić awanturujące się kobiety,
ale gdy stanęłam przed schodami, wszystko ucichło. Zdezorientowana weszłam do
środka. W salonie nikogo nie było,
jednak wyglądał on jak po przejściu tornada. Podobny widok spotkałam w kuchni.
Weszłam na piętro, gdzie przez niedomknięte drzwi, zauważyłam mamę i ciocię w
sypialni. Siedziały na łóżku i przytulały się do siebie. Otworzyłam szerzej
drzwi, ujawniając swoją obecność i uśmiechnęłam się do nich.
Cisza była naturalna, przepełniona wolnością i
świeżością oraz całkowicie wyzbyta niezręczności. Nareszcie odetchnęłam z ulgą.
Uspokoiłam się, choć nadal nie wiedziałam co było przyczyną tego konfliktu, ale
w tej chwili nie miało to nawet najmniejszego znaczenia.
Usłyszałam, jak ktoś wchodził do domu. Zeszłam na
parter i zobaczyłam mojego brata.
- Co tak wcześnie? - zapytałam.
- Zajęcia się nam skróciły. Nie cieszysz się? -
spytał z nutką ironii w głosie.
- Oczywiście, że się cieszę - powiedziałam i
przytuliłam go - pogodziły się - dodałam.
- Widzisz, mówiłem ci! - uśmiechnął się - Jak do
tego doprowadziłaś?
- Właściwie nic takiego nie zrobi...
- Już ja cię znam, siostrzyczko - przerwał mi.
- Idź po mamę i ciocię, a ja zrobię herbatę -
powiedziałam.
Udałam się do kuchni, skąd usłyszałam krytykę
Adriana, który właśnie zauważył w jakim stanie był obecnie nasz dom. Tutaj też
właściwie nie było gdzie postawić stopy. Zabrałam się za powierzchowne
uprzątnięcie pomieszczenia. W międzyczasie wstawiłam czajnik na gaz i
uszykowałam kubki. Po chwili na dół zbiegła mama.
- Zbieraj się, idziemy do kina - oznajmiła.
- Jak to do kina? Robię herbatę.
W tym czasie ciocia z Adrianem zdążyli pojawić się obok nas.
- Dalej Michalino, chodźmy, herbatę zrobisz później
- do mamy dołączyła ciocia.
- No już! - powiedział Adrian i złapał mnie za
rękę.
- Chcemy wam wynagrodzić nasz konflikt - zaznaczyła
mama.
W ekspresowym tempie ubraliśmy się i opuściliśmy
dom. Wsiedliśmy do samochodu Adriana i ruszyliśmy w drogę. Z radia
rozbrzmiewała piosenka mojego ulubionego zespołu. Byłam najszczęśliwszym
człowiekiem na świecie. Patrzyłam jak zostawiamy za sobą kolejne budynki i
drzewa. Im dłużej siedzieliśmy w aucie, tym bardziej byliśmy razem. Droga,
która za nami znikała, była jak pasmo nieszczęść i konfliktów, które właśnie
zostało zrzucone z barków naszej rodziny.
Dojechaliśmy. Kiedy po chwili poszukiwań,
znaleźliśmy miejsce parkingowe, mama oznajmiła, że pójdzie kupić bilety.
- Przecież jeszcze nawet nie wybraliśmy filmu -
powiedziała ciocia.
Mama zaczęła zjadać ją wzrokiem. Popatrzyliśmy na
siebie z Adrianem, dając znak, że musimy działać. Złapałam ciocię pod ramię,
mój brat zajął się mamą. Znowu wróciły do nas szampańskie nastroje, uśmiechy i
zabawa. Weszliśmy do kina i rozejrzeliśmy się za repertuarem. Ostatecznie
wybraliśmy komedię, która aktualnie była na szczytach rankingów. Kupiliśmy
popcorn i ruszyliśmy ku kinowej sali. Zajęliśmy miejsca tak, aby rozdzielić
dopiero co pogodzone siostry. Zaczęły się reklamy, a ja zastanawiałam się
dlaczego tak cienka była aktualnie granica dzieląca nas od dobrej atmosfery do kłótni.
Siedziałam pomiędzy mamą, a ciocią. Sytuacja
wydarzyła się tak szybko, że nie zdążyłam zarejestrować wydarzeń. Któraś z
sióstr trzymała na kolanach popcorn, na który druga również miała ochotę, ale
zamiast kulturalnie poprosić, wyrwała jej go z ręki, rozsypując go gdzie się
dało. Zaczęły nawzajem obarczać się winą i przekrzykiwać. Nie mogłam ich
uciszyć. Szarpały się i nawet Adrian nie był w stanie ich rozdzielić.
Na salę wbiegł ochroniarz, próbując załagodzić
sytuację, jednak podziałał zupełnie odwrotnie, gdyż kłótnia przeniosła się na
jego osobę. Siostry były oburzone tym, że ktoś postanowił ingerować w tę
wymianę zdań. Chociaż przez chwilę były zgodne.
- Przyślijcie mi kogoś - powiedział ochroniarz
przez swoją krótkofalówkę.
Za moment przybiegło jeszcze dwóch panów, którzy
zajęli się kobietami. Wyprowadzili je, a ostatni z ochroniarzy nakazał nam
wyjść razem z nimi.
Tak wyglądał nasz wspólny wyjazd. Zaprowadzono nas
do małego pokoju, w którym stało biurko, kilka krzeseł i niewielka kanapa.
- Proszę tu zaczekać - oznajmili nam.
Po około dwudziestu minutach w drzwiach stanął
policjant. Usiadł przy biurku i zapytał, czy chcemy rozmawiać wszyscy razem,
czy na osobności. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść, dlatego postanowiłam,
że nie będziemy się rozdzielać.
- Czy mogą państwo wytłumaczyć mi co się stało?
Mama i ciocia zaczęły razem mówić, nie zrozumiałam
żadnego z ich słów. W całym pomieszczeniu rozległ się gwar. Mundurowy
oświadczył, że cofa pytanie, gdyż nie potrafimy się szanować i słuchać.
Musieliśmy wyjść i czekać, aż zostaniemy
poproszeni. Zostałam wywołana jako ostatnia.
- Proszę usiąść. Chciałbym poznać twoją wersję
wydarzeń.
Opowiedziałam policjantowi wszystko, co wiedziałam,
zaznaczając, że to między nimi normalne. Słuchał uważnie, czasami coś notował.
Gdy skończyłam mówić, milczał. Po chwili wziął głęboki oddech i odezwał się.
- To wygląda jak kłótnia nastolatek o jednego
chłopaka. Nie wiem jaka jest przyczyna ich konfliktu, ani dlaczego przenoszą
swoje prywatne sprawy na wizję publiczną, ale ewidentnie są to sprawy z przeszłości.
Obie opowiadały mi jakieś historie.. - zastanawiałam się dlaczego akurat mnie
to wszystko mówił.
- Jakie
historie? - dopytałam.
- Głównie wyniesione z domu. O szkole, świętach,
rodzinnych uroczystościach. Narzekały na siebie nawzajem. Któraś wspomniała o
jakimś Kamilu, cytuję: ,,nawet jego siostra nie potrafiła mi odpuścić".
Potem zaczynały się...
Nie słuchałam dalej. Mój wzrok zamarł ze
zdziwienia. Pewien rodzaj przerażenia ogarnął mnie tak, że nie mogłam się ruszać.
Patrzyłam w jeden punkt przed sobą, oszołomiona wiadomością, która przed
momentem do mnie dotarła.
- Halo - policjant pomachał mi ręką przed oczami.
- Przepraszam. Dziękuję. Do widzenia.
Wstałam i wybiegłam z pokoju, mijając mamę, ciocię
i brata. Musiałam zaczerpnąć świeżego powierza. Czułam, że zaraz może mi go
zabraknąć. Kiedy w końcu znalazłam się na zewnątrz, złapałam za barierkę, gdyż
bałam się, że mogłam się przewrócić. Miałam ciemno przed oczami i nie kontrolowałam
tego, kiedy osunęłam się na ziemię. Po chwili znalazł się przy mnie Adrian.
Klepał mnie po twarzy i coś krzyczał. Nie pamiętam co stało się potem. Cały mój
umysł zajęła przed momentem usłyszana wiadomość, po której fakty zaczęły układać
się w całość.
Policjant poinformował mnie o przyczynie kłótni
najbliższych mi kobiet. Mój tata Kamil przestał być w moich oczach tak idealny,
jak dotychczas. Cała moja rodzina, wszystkie relacje i zdarzenia wyglądały jak
kiepski serial, z nieciekawym zakończeniem.
Byłam pewna, że siostry kłóciły się o mojego ojca.
Nie wiedziałam tylko w którym momencie mojego życia konflikt ten był w punkcie
kulminacyjnym. Nie byłam gotowa na usłyszenie tej prawdy. Poczułam jak moja
głowa stawała się coraz cięższa, a potem zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz