Wrzesień, październik i listopad trwały długo,
żyłam w nich o wiele dłużej, niż przez trzy miesiące. Dzisiaj nareszcie zaczął
się grudzień. Mam nadzieję, że będzie czysty, jak biały śnieg, na który liczę,
że spadnie. Wyzwolony od konfliktów i wielkich problemów. Oby na drodze naszej
rodziny pojawiały się już tylko małe zakręty.
Ciocia wróciła do Polski na stałe. Na razie mieszka
u nas, ale rozgląda się za własnym lokum. Cieszę się, że mamy ją z powrotem.
Odnoszę wrażenie, że nie tylko ja tak to odbieram. Wszyscy jesteśmy szczęśliwsi
odkąd jest z nami.
Choć u mamy już w porządku, postanowiła wziąć
udział w kilku spotkaniach grupy wsparcia. Nie mówiłam jej, że próbowałam ją
tam zapisać. Sama podjęła tę decyzję. Myślę, że to dobrze, że nie zamyka się na
pomoc. Po tym, co przeszliśmy, dobrze otworzyć się na osoby neutralnie i
obiektywnie podchodzące do sprawy.
Adrian i Ania nadal są razem. Cały czas nie mogę
zrozumieć jak udało im się zakochać akurat w takim momencie, ale to na pewno
bardzo pomogło Adrianowi. Dzięki temu mógł zająć się nami, bo nie musiał
poświęcać aż tak wiele uwagi sobie. Poza tym Ania to dobry człowiek. Cieszę
się, że mają siebie nawzajem.
W ostatnim czasie bardzo zżyłam się z bratem. Wcześniej
kłóciliśmy się naprawdę często o nic nie znaczące sprawy. Wydarzenia, w obliczu
których stanęliśmy, pomogły nam przewartościować naszą relację. Oboje
zrozumieliśmy, że nie warto polemizować na każdym gruncie. Mama i ciocia
pokazały nam do czego to prowadzi. Wsparcie jest dużo ważniejsze i bardziej
przydatne od konfliktów.
Święta w tym roku będą wyglądać inaczej, ale myślę,
że damy radę się uśmiechać.
Nigdy nie zapomnę o swoim tacie i zawsze będę mu
wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobił.
Mój świat zaczyna wyglądać tak, jak zawsze. Jest
tylko trochę bardziej smutny i mniej kolorowy. Jednakże odeszła z niego tylko
jedna osoba, która mnie kochała. Nadal są osoby, którym na mnie zależy. To
pocieszające. Wierzę, że odzyskam jeszcze pełnię szczęścia, jaką cieszyłam się
przed wypadkiem. Czas wyleczy mnie od tego rodzaju tęsknoty, który paraliżuje.
Nie może być inaczej.
Na każdą śmierć jest za wcześnie. Każda boli.
Zabiera ze sobą cząstki osób kochających zmarłego. Każda powoduje łzy. Każdej
towarzyszy czerń. Ale to nie jest żaden koniec. Śmierć to tylko przejście do
kolejnego etapu. To naturalne. Dlatego nie martwię się. Przepełnia mnie radość,
choć miesza się z nostalgią. Wszyscy jesteśmy poniekąd egoistami. Zastanawiamy
się nad przyczyną czyjegoś odejścia, zapominając, że dla niego to wieczność w
szczęściu. Myślimy o swoim cierpieniu, a nie o jego radości. Tak to już jest z
ludźmi. Ale ja nie chcę się więcej smucić. Przypomniałam sobie, że mam coś
jeszcze, czego nikt nigdy mi nie odbierze - wspomnienia.
Wyświetlam film w swojej głowie i pokazuję sobie
same piękne momenty. Tak, jakby był przy mnie, ponieważ nigdzie nie odszedł.
Kiedyś znowu się spotkamy, a na razie pozostaje mi
tylko jedno. Życie.
,,Wszystko będzie dobrze" - powtarzam sobie. I
za którymś razem nareszcie się uśmiecham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz