Umówiłam się z mamą, że pojadę trochę odpocząć. Ona
musiała zostać, gdyż przeprowadzali jej jeszcze pewne badania. Okazało się, że
miała lekkie wstrząśnienie mózgu, zwichnięty nadgarstek i kilka zadrapań.
Wyszła z wypadku naprawdę szczęśliwie.
Niestety, nie mogłam powiedzieć tego samego o
tacie. Nie mogę uwierzyć, że to się wydarzyło. Cały czas nie mieści się to w
moim umyśle. Zwykle jeździł on nazbyt bezpiecznie. Tylko w skrajnych
przypadkach zdarzało mu się przekraczać prędkość, ale czasami, gdy nie mógł już
znieść jazdy kierowcy przed sobą, przyspieszał i wymijał innych użytkowników
ruchu.
Zrobił to też wtedy. Pech chciał, że sam
zaprowadził się pod koła pojazdu z naprzeciwka.
Siedziałam w autobusie i mijałam kolejne miejsca.
Był środek nocy, jednak wraz ze mną jechało jeszcze wielu pasażerów. Za oknem
ciemność rozjaśniały tylko przydrożne latarnie. W większości budynków światła
były już pogaszone. Mijaliśmy się tylko z kilkoma samochodami. Miasto zasnęło. Zupełnie
jakby nadejście mroku oznaczało, że trzeba położyć się do łóżka.
Sama też o tym marzyłam, chociaż wątpiłam, że uda
mi się zasnąć. Ilość emocji, jakie na mnie spłynęły nadal nie pozwalała mi
zebrać myśli. Czułam w sobie pustkę i nie wiedziałam czym ją wypełnić.
Nareszcie stanęłam u progu domu. Wyciągnęłam klucze
i wsunęłam odpowiedni do zamka. O dziwo drzwi były otwarte. Przez chwilę
wahałam się czy powinnam wchodzić do środka. Zdecydowałam jednak nacisnąć
klamkę i to zrobić. Jednak na wszelki wypadek zostawiłam drzwi niedomknięte.
Powoli przechadzałam się po domu, mając oczy i uszy szeroko otwarte. Wszystkie
pomieszczenia na parterze wyglądały zwyczajnie. Skierowałam się ku schodom i
gdy byłam na samej górze zrozumiałam kto był temu winien.
W pokoju Adriana paliło się światło. Widocznie
wrócił już ze swych nocnych wojaży. Była trzecia nad ranem, więc właściwie, jak
na niego, to dość wcześnie. Gdy znalazłam się w jego pokoju, zobaczyłam go
śpiącego na podłodze, pół metra od łóżka. Próbowałam go oprzytomnić, aby
zmienił miejsce wypoczynku, gdy ten wziął głęboki oddech i przewracając się na
drugi bok, zionął we mnie oparami alkoholu. Dałam sobie spokój. Zgasiłam
światło i zazdrościłam mu tego, że może spać, nie będąc niczego świadomym.
Zeszłam na dół i zamknęłam drzwi wejściowe na
klucz. Zmęczenie przesiąkało wszystkie moje narządy. Mimo to, czułam, że nie
mam szans na sen. Postanowiłam wziąć prysznic. To zawsze pomaga. Odkręciłam
wodę i wsunęłam się pod jej orzeźwiający strumień. Po prostu stałam. Nie mogłam
się ruszać. Nie wiedziałam co chcę zrobić. Właściwie, zapomniałam co robi się
pod prysznicem. W mojej głowie panował ogromny chaos. Z jednej strony
dziękowałam Bogu za cudowne ocalenie mojej mamy, z drugiej jednak bałam się o
ojca. Strach ten przenikał mnie całą.
Nie miałam żadnej pewności, że jeszcze kiedykolwiek
z nim porozmawiam, że będę mogła się z nim z czegoś śmiać, oglądać filmy,
jeździć rowerem. Nie wiedziałam, czy nadarzy się jeszcze okazja odmówić mu
odebrania mnie z biblioteki lub zaparzyć kawę w niedzielne popołudnie. Czy będę
mogła podać mu gazetę lub zapytać jak minął dzień. Czy usiądziemy razem do
stołu...
Czy się obudzi.
Jak to możliwe, że dwoje ludzi, biorących udział w
tym samym wypadku, ma tak różne obrażenia?
Pozwalałam wodzie spływać po mojej skórze i
żałowałam, że nie da się tak łatwo oczyścić duszy. Gdy nasze ciało się
zabrudzi, po prostu używamy mydła. Nawet, jeśli coś jest naprawdę ciężkie do
usunięcia, da się to umyć. Co zrobić z duszą ubłoconą problemami i pytaniami,
po których zadaniu słychać tylko ciszę?
Założyłam piżamę i położyłam się do łóżka, które
ustawione było naprzeciwko okna. Wpatrywałam się w miliony białych punkcików na
niebie i szukałam w nich odpowiedzi. W oglądaniu gwiazd najbardziej fascynujące
jest to, że im dłużej na nie patrzymy, tym więcej nasze oczy ich rejestrują.
Pamiętam, jak będąc małą dziewczynką usłyszałam, że nie da się ich policzyć.
Pomyślałam, że wobec tego chcę być pierwszą, która to zrobi. Naprawdę
wierzyłam, że to możliwe.
Dla dzieci wszystko jest takie proste. Ciekawe
jakie widziałabym perspektywy, gdybym miała jeszcze w sobie tyle ufności w
piękne zakończenia, których wiele poznałam w bajkach opowiadanych mi przed
snem.
Gdy zegar wybił godzinę 6:30, przestałam już
zmuszać się do zaśnięcia. Zmrużyłam oczy jedynie na pół godziny, gdyż obudził
mnie koszmar. Byłam reporterką znanej gazety. Wysłano mnie w miejsce wypadku
minionej nocy, aby zebrać potrzebny materiał i zrobić z niego artykuł. Gdy się
tam znalazłam, zobaczyłam trzy sylwetki, przykryte foliami. Zachowywałam się
zupełnie naturalnie, jakbym spotykała takie widoki od zawsze. Wiedziałam, że to
moi rodzice, ale niczym się nie przejęłam. Byłam opanowana i bezuczuciowa.
Strażacy powiedzieli mi, że za moment przyjadą tutaj odpowiednie służby, które
zabiorą trupy. Nazwałam tekst słowami: ,,śmiertelne zderzenie". Krótko
opisałam co się wydarzyło, podałam czas oraz nazwę ulicy i zakończyłam zdaniem
,,wszyscy zmarli na miejscu". Potem się obudziłam.
Zeszłam do kuchni i zaparzyłam sobie kawy. Było
jeszcze za wcześnie, żeby pojechać do szpitala, więc uruchomiłam komputer, nie
mając nic lepszego do zrobienia. Wyświetliłam stronę główną, na której roiło
się od nowinek. Moim oczom ukazały się słowa ,,śmiertelne zderzenie".
O nie. Tylko nie to. Przecież moi rodzice żyją. To
nie był sen. Widziałam się z mamą.
Czym prędzej kliknęłam nagłówek, żeby dowiedzieć
się więcej. Na szczęście wszystkie informacje się zgadzały. Jednak dotarła do
mnie jeszcze jedna wiadomość.
Kierowca tira nie żyje.
Mój ojciec zabił człowieka.
Z moich oczu zaczęły toczyć się łzy, jedna za
drugą. Siedziałam nieruchomo. Gdyby ktoś mnie teraz obserwował, pomyślałby, że
jestem zupełnie obojętna na wszystkie zewnętrzne czynniki. Wewnątrz gromadził
się smutek, sfrustrowanie i żałość, połączone z paniką, bo byłam pewna, że
jeśli mój tata się obudzi, nigdy sobie tego nie wybaczy. Nie chciałam, żeby
musiał z tym żyć, ale pragnęłam mieć go na co dzień. Chciałam, żeby było tak
jak zawsze. Marzyłam, aby cofnąć czas.
Tymczasem nie mogłam zrobić nic.
- Ryczysz? - usłyszałam za plecami. Wiedziałam, że
to Adrian. Spojrzałam na niego, po czym spuściłam głowę w dół. Nie potrafiłam
mówić.
- Co się stało? - spytał. Przez moment wydawało mi
się, że nawet trochę go to interesuje. Cóż za nowość.
Odwróciłam monitor w jego stronę. Zbliżył się i
zaczął czytać, a gdy skończył, po prostu wyszedł. Nie zapytał o nic, nie
wypowiedział ani słowa, nie płakał. Zupełnie, jakby nic się nie wydarzyło. Taki
właśnie był mój brat. Nigdy nic go nie dotyczyło.
Zostałam sama. Wstałam i odeszłam od biurka. Nie
miałam pojęcia co dalej. Ułożyłam się w łóżku i utkwiłam wzrok w naszym
rodzinnym zdjęciu, które stało na komodzie. Nie mogłam jeść. Nie mogłam spać.
Nie mogłam płakać. Nie mogłam mówić. Nie mogłam nawet się poruszać. Czułam jak
ulatują ze mnie chęci do życia. Nie przyglądałam się już zdjęciu, chociaż na
nie patrzyłam. Obojętność ogarnęła mój wzrok.
Miałam wrażenie, że zakrada się również do mojego
serca, w którym właśnie coś umarło.
I nie chciało zmartwychwstać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz