niedziela, 31 lipca 2016

Rozdział I

   Był już wieczór, kiedy opuściłam bibliotekę. Miałam wejść tylko na chwilę, aby poszukać kilku informacji na temat spartańskiego wychowania, które były mi potrzebne do napisania referatu z historii. W książce, jaką podała mi pani w czytelni była cała skarbnica wiedzy. Zagłębiłam się w tej tematyce do tego stopnia, że zapomniałam o upływającym czasie. Przekładając kolejne strony, coraz to bardziej przesiąkałam Spartą i zwyczajami, jakie niegdyś w niej kultywowano. Zebrałam setki ciekawostek, których zapewne nie znalazłabym w Internecie i sporo się dowiedziałam.
Ucieszona, ale i niesamowicie zmęczona, wreszcie przekroczyłam próg biblioteki i udałam się w stronę domu. Dopiero teraz zauważyłam, że zrobiło się już późno. Zachodzące słońce dało znać, że minęła już 19. Jak to w połowie września, światło dzienne nie tryskało swoim blaskiem zbyt długo. Przewaga nocy nad dniem przypominała, że wakacje już za nami.
Skręciłam w dróżkę prowadzącą przez park. Lubiłam tamtędy przechodzić, kiedy chciałam złapać oddech po dniu wypełnionym obowiązkami. Wiatr lekko kołysał liście, jakby chciał je położyć razem  ze słońcem, którego powolne opadanie było doskonale widoczne, dzięki bezchmurnemu niebu. Cichy, wąski strumień, płynący między drzewami zastępował ptasi śpiew. Ostatnie promyki przedzierały się przez wysychającą zieleń, tuląc przyrodę do snu.
Mieszkałam w małym miasteczku, gdzie prawie wszyscy się znają. Od biblioteki do domu miałam kilkaset metrów, może kilometr, ale nie więcej. Tata za każdym razem proponował mi, że mnie do niej zawiezie, a potem odbierze, jednak ja wolałam cieszyć się krótkim spacerem i zawsze odmawiałam. Tak było również dzisiaj.
Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do domu.
- Już jestem! - krzyknęłam z przedpokoju. Ściągnęłam buty i odwiesiłam klucze. Nieco zaniepokojona brakiem odzewu weszłam w głąb domu, udając się do kuchni.  - Haalo! - wrzasnęłam przechodząc obok schodów - jest ktoś w domu? - dopytywałam się na próżno. Na lodówce znalazłam karteczkę z informacją, że rodzice wyszli na kolację do znajomych, a brat był na pływalni.
Cóż, więc mam cały dom dla siebie. Mogłam robić cokolwiek chciałam - posłuchać głośno muzyki, obejrzeć w salonie film, na który miałabym ochotę, przygotować coś niezdrowego do jedzenia, bo przecież i tak nikt nie zwróciłby mi uwagi... Jednak z tego wszystkiego wybrałam gorącą kąpiel i chwilę wytchnienia. To było jedyne o czym wówczas marzyłam.
Poszłam do łazienki i nalałam wody do wanny. Podczas gdy płyn do kąpieli zaczynał się pienić, zapaliłam świece. Ich blask przyćmił światło, toteż je zgasiłam. Miejsce w którym byłam przypominało magiczną komnatę, grotę, w której można było się schronić i na chwile zapomnieć o wszelkich problemach. Nie było tam ani grama smutku, zła, cierpienia. Pomieszczenie to sprawiało wrażenie najbezpieczniejszego na świecie. W żaden sposób nie przypominało mojej łazienki.
Zanurzyłam się pod powierzchnią wody i delektując się ciszą, poczułam błogość. Odpoczywała każda komórka mojego ciała od czubka głowy, aż po palce u stóp. Nie pamiętam kiedy ostatnio mogłam sobie pozwolić na taką regenerację. Chwila trwała i trwała. Chciałam tylko, żeby nigdy się nie skończyła.
Piękny spokój przerwał dźwięk dzwonka, który słychać było na przemian z energicznym pukaniem do drzwi. Wyszłam z wanny i zarzuciłam na siebie bawełniany szlafrok. Szybkim krokiem zeszłam z piętra, na którym znajdowała się łazienka i podbiegłam do drzwi wejściowych, wcześniej zerkając jeszcze w lustro.
Moim oczom ukazały się dwie postawne sylwetki. Mężczyźni ubrani w policyjne mundury wyciągnęli legitymacje.
-Dobry wieczór, posterunkowy Hans oraz sierżant Gronek, czy pani Michalina Maciąg? - odezwał się pierwszy z nich. Był wyższy od swojego partnera, miał ciemną karnację i brązowe oczy.
-To ja, o co chodzi? - zapytałam nieco przestraszona, dokładniej otulając się szlafrokiem po zderzeniu z chłodem wieczoru.
-Przynosimy pewne wieści, czy moglibyśmy wejść? - zapytał teraz drugi. Jego głos był ciemny i szorstki, ale jednocześnie bezpieczny. Budową ciała przypominał zapaśników wagi ciężkiej. Wzbudzał we mnie respekt, ale wyglądał na miłego człowieka.
-Proszę - ruchem ręki zaprosiłam policjantów do środka - tędy do salonu - wskazałam im.

Kilka słów wstępu

Od pewnego czasu prowadzę bloga, na którym umieszczam swoje egzystencjonalne przemyślenia.
Link -> http://tymbarkowamamba.blogspot.com/ 
Tutaj natomiast będę udostępniać opowieść, od początku do końca wymyśloną przez siebie. 
W niedzielne wieczory (co tydzień lub co dwa tygodnie) ukazywać się będą kolejne rozdziały.


Zapraszam do czytania i komentowania!